środa, 15 maja 2013

Przepraszam.

Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.
Wiem, że bardzo dawno mnie tu, ani na waszych blogach nie było. Brak weny i czasu niestety robi swoje, ale obiecuję, że w ten weekend pojawi się tu rozdział i mam nadzieję, że te czytelniczki, które śledzą opowiadanie, wyrażą swoją opinię (nadal liczę, że ktoś jednak czyta moje wypociny).
 Do weekendu zatem ;).


piątek, 19 kwietnia 2013

WAŻNE.

   Nie ukrywam, że jestem bardzo rozczarowana. Mam na chwilę obecną 197 wejść na bloga, 13 komentarzy, z których jeden jest mój, a większość to spamy. Jest również tylko jedna obserwatorka (za którą bardzo dziękuję!) no ale niestety to trochę mało, by mnie zmotywować do pisania. Nie chcę was szantażować i stosować zasady 'dajcie mi 10 komentów, a ja dam wam rozdział' bo to nie o to chodzi. Ale ja naprawdę nie chcę pisać sama dla siebie (i jednej obserwatorki). Przykro mi. Po prostu mi przykro. Rozumiem, że niektórzy wchodzą tu, żeby się reklamować. Okej. Szanuję to, ale moglibyście chociaż przeczytać moje wypociny i skomentować co nieco. Ja tak robię. Może historia Zayna i Aberdeen powinna się zakończyć, zanim się zaczęła. Trudno. Na razie zobaczę jak rozwinie się ta sytuacja. Raz jeszcze mówię, że mi przykro. Dodam może jeszcze jeden/dwa rozdziały i usunę bloga.

wtorek, 9 kwietnia 2013

01. Rozdział pierwszy

   Bicie serca. Bum bum, bum bum, bum bum. Rytmiczne uderzanie. Bum bum, bum bum. Przygrywało w takt sobie tylko znanej melodii. Przebłysk światła.  

Wspomnienie.

Drobna dwunastoletnia dziewczynka spacerowała po plaży. Było zimno, ale ona nie zwracała uwagi na dreszcze przechodzące po jej ciele. Fale delikatnie muskały gołe stopy, a po twarzy powoli spływały łzy. Nie miała nikogo. 'Mama odeszła'- ta myśl ciągle odbijała się echem po tej małej główce. Nie wiedziała co ma robić, nie chciała wracać do domu, gdzie zapewne czekał na nią ojciec, niekoniecznie trzeźwy. Słone kropelki pełne uczuć wyrażały więcej, niż mogłyby jakiekolwiek słowa. Były w nich zawarte: żal, rozpacz, smutek, a także wściekłość. Wściekłość na świat, na siebie, na ojca, za to, że nigdy się nią nie przejmował. W tej chwili uważała, iż to wszystko jest takie niesprawiedliwe. Jej koleżanki z klasy miały wszystko, czego dusza zapragnie. Były śliczne, kochane, mądre- idealne. Ona to tylko mała, chuderlawa dziewczynka. Wiedziała, że nikogo nie obchodzi. Nie miała przyjaciół, rodziny. Ojca już dawno przestała uważać za swojego rodziciela. Wraz z pierwszą butelką, roztrzaskaną tuż obok jej głowy, odeszła gdzieś miłość do własnego taty. To już nie był ten sam, roześmiany, kochający tatuś. Teraz to tylko alkoholik. 
Usiadła na piasku, wiatr rozwiewał jej włosy. Drżącą ręką otarła łzy. W tym momencie powiedziała 'DOŚĆ'. Postanowiła, że nikt więcej jej nie zrani. Nigdy więcej nie zaufa ludziom, skoro jedyne co potrafią to ranić. 

   Oślepiło ją światło. Powoli otworzyła oczy. Niewidzącym wzrokiem rozejrzała się po sali. 'Znów za dużo wzięłam ?'- to była pierwsza myśl, jaka przeszła jej przez głowę. Nagle dotarło do niej, co wydarzyło się tej nocy. Impreza. Narkotyki. Żyletka. Jakiś facet. Nieznane pomieszczenie. Pomału oswajała się z myślą, że prawdopodobnie znów oddała się Bóg wie komu. Nic nowego. Mężczyźni mieli swoje potrzeby, a ona swoje. Musiała zapłacić zaległy czynsz, który była winna właścicielowi mieszkania.
   Po chwili zrozumiała, że znajduje się w szpitalu. Cicho prychnęła pod nosem. Czyżby kolesiowi zrobiło się mnie żal? Co prawda nie pamiętała jego twarzy, a co dopiero imienia, jedyne co wiedziała to to, że imprezowała w lepszej dzielnicy niż zazwyczaj. Szybko jednak odepchnęła od siebie te myśli. Wstała, zabrała swoje rzeczy, przebrała się i wyszła ze szpitala jak gdyby nigdy nic, znikając za drzwiami. Trzymając kurczowo w ręku zarobione dzisiejszej nocy pieniądze.

_____________________

heloł, heloł !  mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. ;) bardzo proszę o komentowanie, bo jeśli nie ma dla kogo pisać, to przestanę ;c. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

00. Prolog

    Otworzyłam oczy. Ciemność. Zamazane kształty, pełne uniesienia szepty. Krew. Poczułam znany mi metaliczny smak. Znów zbyt mocno zagryzłam wargę. 
    Śpiew. Piękny, anielski śpiew. Chciałam iść, zobaczyć tę śpiewającą istotę, ale coś trzymało mnie na ziemi. Nic nie widzę. Chodź do mnie. Usłyszałam. Chodź... Tak bardzo tego pragnęłam, czułam się jakby ktoś przybił mnie do podłogi. Pomóż mi! Próbowałam krzyczeć, niestety z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Jak mam się stąd wydostać ? Pomóż mi, potrzebuję pomocy! Niestety, krzyk rozchodził się wciąż tylko po mojej głowie. Nie zostawiaj mnie samej ! Boję się! W końcu, z mojego gardła wydobył się rozpaczliwy jęk. Jestem przy tobie, Aberdeen. Na zawsze. Znów ten anielski głos. Co mam robić ?! Gdzie jestem ?! Anioł jednak milczał.
     Czułam, że upadam. Pustka.

______________________________

Udało mi się dodać jednak dziś ten prolog. Błagaaam o komentarze ! ;)

Witam!

                                                           Okej, no to zaczynamy !
      Blog jest właściwie o One Direction, więc jeżeli ktokolwiek, cokolwiek do nich ma, nie musi czytać tego opowiadania. Żeby było jasne- nie uważam się za ekspertkę od 1D. Wręcz przeciwnie. Nie jestem również ich fanką, uważam po prostu, że mają talent. Dlaczego zaczęłam pisać bloga? Mam niewyczerpane pokłady weny, a szkolne opowiadania nie satysfakcjonują ani mnie, ani mojej wyobraźni.
      Najpóźniej jutro wieczorem powinnam dodać prolog, więc zapraszam do zakładki 'Bohaterowie' i baaaaaardzo proszę o komentowanie ! Żebym widziała, że jest sens pisać. Mówcie co Wam się podoba w bohaterach, a co nie.
Pozdrawiam,
Wasza Darlin'